Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
129
ŚWIĘTO PRZAŚNIKÓW.

całować ręce tych, którzy go popychali i badali. Twarze ich wydawały mu się przedziwnie słodkie mimo wyrazu srogości. Blask zaś ich mieczów i tarcz miał w sobie coś ze lśnienia świętego przybytku.
Dopiero kiedy strażnik sięgnął mu na plecy i usiłował ściągnąć z niego długie zawiniątko, Joesdros przytrzymał go łagodnie za rękę i poprosił:
— Ostaw to jedno.
— Pokazać! — zabrzmiał surowy rozkaz.
Drżały mu ręce, na wargach jednak spieczonych żarem dnia pokazał się uśmiech pełen niewymownego szczęścia i dumy. Nakoniec rozwiązał zawiniątko, z którego dwa szero-