Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
128
ŚWIĘTO PRZAŚNIKÓW.

od niego przyczyny jego bezmiernego żalu, ani on sam nie był w stanie zrozumieć, co się z nim działo.
Zagrały najgłębsze struny wzruszeń, śpiących w nim przez całe jego, znojne życie, aż póki nie dotknęła się ich chwila wielka skrzydłami wrażeń.
Zaczem jak dziecko szedł ku bramie miejskiej niemy i nieczuły na wszystko. I nie wiedział zgoła, co się z nim działo. Ani go nie uderzył pośpiech, z jakim straże dokonywały przeglądu pielgrzymów, ani okrzyki „Rzymianie idą na miasto“ nie budziły w nim żadnej grozy, ani nie oburzył się, kiedy ludzie Jana zabrali mu z węzełków wszelkie pieniądze złote, nie zostawiając nawet miedzi. Uśmiechnął się i płakał. Gotów był