Strona:PL Kolberg - Pieśni ludu polskiego serya 1.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wadzi (choć dziś już nie wszędzie) przodownik i przodownica, o których się mówi że: rej wodzą.

Narzędzia muzyczne służące do rozbudzenia ochoty wiejskiéj po karczmach są przedewszystkiém skrzypce, a obok nich basy, znaczące zwykle takt (rytm) akordem próżéj kwinty. Przekonani jesteśmy że charakterystycznej ruchliwości skrzypiec nie zdoła wyrugować martwota wkradającej się już tu i owdzie katarynki czyli pozytywy. Skrzypek wiejski grajkiem lub wesołkiem zwany (zwołując innych do powszechnej zabawy), coraz to bardziej sam się przy grze zapala; przychyla głowę ku skrzypcom i nadstawia im ucha jakoby wysłuchiwał z głębi (najczęściéj bardzo niedokładnie zbudowanego) narzędzia wydobywających się tonów, które nieraz niby w krzyki, piski lub skargi przechodzą; gdy tak gra, mówią że rznie od ucha. Z przytoczonych tu melodyj tanecznych gra on jedną po kilkanaście razy w kółko, pstrząc ją gdzie niegdzie dodatkami, nim wpadnie na drugą, którą tak samo obrabia. A nie zamieniłby jéj na żadne modne kontredanse, polki, walce i mazury których nie rozumie, chybaby je na swoje (jak to mówią) kopyto przerobił. Dudy czyli kobza wychodzi już z użycia i tylko w niektórych stronach Wielkopolski, w Tatrach i na Rusi słyszeć się daje; dzieląc w tém los znanej jeszcze na Ruśi liry i cymbałek żydowskich. W polu za bydłem pasterze czyli pastuchy dmą w fujarki wykręcane na wiosnę z kory wierzbowéj, których miły dźwięk daleko rozlega się po rosie, podobnie jak na Rusi w sopiałki z kory bzu białego, a na Podlasiu w ligawki.

Co do wyrazów pieśni, nadmieniam tylko, że znaczenie głębokie dum ludowych, ich estetyczna, lingwistyczna,[1] a często mo-

  1. *) Wiadomo powszechnie że tak zwane mazurzenie naszych włościan polega na zamianie głosek gardłowych sz, cz, szcz, dż, rz, ż na językowe s, c, sc, dz, z. Częstokroć miękkie ó, ój, e, oraz nosowe ę wymawiają ostro jak: u, uj, y, e, a niekiedy głoski wyrzucają, i tak np. zamiast szukać, cześć, szczęście, szczery, didża, rznąć, żąć, góra, pójdę, wyjdę, przyjdę, niej, twej, tej, gryzł, przysiągł, szedł, mógł, wiódł, iabłko, nie ma, pięknej, będę i t. p. mówią: sukać, ceść, scęście, scyry, dzdza, znąć, zonć, gura, pude, wyjdę albo wyńde, psyde albo psyńde, nij albo ni, twyj, tyj albo ty, gryz,psysiąg, sed, mug, wiud, iabko, nima, piękny, bende albo bede, i t. p. Sposób ten mówienia (większej daleko połowy naszych włościan), nie tyle uważaćby wypadało za wadę językową, jak raczéj za jedną z cech charakterystycznych ich języka, a wpływać na nią mogło położenie kraju niskie i wilgotne, pełne bagien, piasków i mgły. Szlachta polska jednak jak wszystkie inne plemiona słowiańskie zachowała brzmienia gardłowe. Taż sama przyczyna wytłumaczyłaby nam mowę syczącą Hanowercczyków i Meklemburczyków, którzy mówią jak się pisze: Stein, stirn, stube, stehen i t. d. zamiast używanych po całych Niemczech: Sziein , sztirn, sztube, sztelien, i t. d. Niech mi tu wolno będzie rzucić pytanie, czy podobne położenie kraju, sprowadzając częste katary i choroby piersiowe, nie natworzyło nam równie (jak Francuzom i Litwinom) głosek nosowych: ą, ę zamiast: u?