Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w zamian za oświadczyny. Bo Dyana jest dumna; pod ruinami gmachu stoi jak kolumna ostatnia i trzyma wysoko swe czoło!... Patrząc na aktorstwo matki i zbladłą twarz ojca, co się do ludzi uśmiecha, czuje całą okropność nędzy domowéj, walczącéj ze światem; czuje również, że jest na targowicy, że jest przedmiotem wymiany handlowéj. To téż gdy Fantazy, ów hrabia, drwi z wszelkich form grzeczności, a miłosnéj komedyi odegrywać nie myśli; oburza się całą dziewiczością serca, które ma swoje pamiątki gdzieś w krainie wiecznych śniegów i krzyżów mogilnych... „Wiem — mówi — że ojciec daje mnie tobie; a bierze twoje pieniądze“. Okropna-to świadomość, rozdzierająca naraz wszystkie illuzye. Ale Dyana nie upada pod brzemieniem rzeczywistości. Zna swoję godność. „Wcale po kupiecku zbliżyłeś się pan po towar — mówi do Fantazego. — Gdzież łokieć i gdzie są szalki?“ Nie może mu darować téj śmiałości. Dlaczegóżby miała się poniżać? Jéj posagiem jest jéj ciało. Więc gdyby duszę nawet kładła naostatku, traktując tylko o siebie na funty:

To jeszczeby mi ust jasne korale
To jeszcze oczy te, co straszne bunty
Podnoszą, ogniem i łzami ciskając,
Kazały dumną być w targu i trudną!

Ty masz złoto, hrabio, a ja mam droższe nad wszelkie klejnoty pamiątki po przodkach: całą szlachetność i całą piękność ich myśli! Srogą ironią, poczerpniętą z głębi duszy zranionéj boleśnie, nakazuje milczenie zarozumiałości i nieokiełznanéj pysze:

Więc, żeś ty wzięty, — powiada —
Żeś w okolicy sławny, że się ludzka