Przejdź do zawartości

Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biednéj „siwéj” matki, wywalczyła sobie stanowisko, z którego płynęło potokiem samowładztwo i nieomylność. Wszystkie jéj słowa były święte, wszystkie jéj uczucia — szlachetne; wszystkie postępki — wielkie. Nawet naganę matka przyjmuje jako prawdę niezawodną, z dobrego serca, a szczególniéj z mądréj głowy Balladyny płynącą. Zarozumiała i dumna, rad nie przyjmowała od nikogo; zmysłowa — prowadziła pokątne miłostki z Grabcem, opojem i leniuchem. Żądna wyniesienia, nie chciała na nie zapracować — chociażby zbieraniem malin; wolała wziąć nóż zawczasu, w przekonaniu, że siostra jéj zakochana, dobra i czysta wprzód od niéj zbierze pełny dzbanek, który za pośrednictwem jednego pchnięcia przejdzie w jéj ręce. Przy téj pierwszéj zbrodni widzimy jeszcze najwięcéj wahania, najwięcéj skrytéj bojaźni; ale po jéj spełnieniu — niema w niéj żalu, za nic w świecie nie chciałaby, ażeby jéj siostra zmartwychwstała. Na pytanie Goplany: czyby zabiła Alinę po raz drugi, Balladyna mówi tylko te proste słowa: „Zgubiłam mój nóż!“ A późniéj, kiedy pustelnik chce wskrzesić Alinę, ta okropnica powiada w gwałtowném uniesieniu:

Gdybym miała trzy wybladłe twarze,
Na każdéj twarzy trzy straszniejsze plamy;
Wolę je nosić aż do Boga sądu....
Niż przywrócić do życia zabitą.

Dla niéj wyrzuty sumienia nie istnieją; straszą ją tylko oznaki zewnętrzne; dla niéj szczęście byłoby już zupełne, gdyby z ręki krew otarła. Ale ręką dotknęła czoła i pozostawiła na niém plamę czerwoną. Ta plama okropna będzie jéj wieczném udręczeniem tak samo jak dla lady Macbeth: ona sprowadzi przed jéj oczy widmo,