Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

samych nie w jednem wyręcza«. »Jeszczeby też! — odezwała się niewiasta, ruszając ramionami — a byłażby warta żyć na tym świecie, gdyby się na gospodarstwie nie znała? baj bardzo! żeby też szesnasto-letnią dziewką wyręczyć się nie można? Anna wszystko niemal tak dobrze potrafi jak ja, ale kiedy waści nie ma; bo skoro waść jesteś z memi dziewczętami, juści psot i figlów pełno«. »Już nigdy nie będziemy — szepnęła Anna, całując powtórnie matki kolana«. »Nigdy! nie mów nigdy! — rzekła już ze śmiechem niewiasta — to rzecz daremna, zwłaszcza w takim razie; a na przeprosiny, poustawiajcie mi dobrze te worki, każdy według znaku swego, żebym wiedziała, ile mam mąki i jakiej? Święty Michał za pasem, prowiant to na całą zimę. Bóg dał tego lata przeniczkę piękną, zebrało się sucho, będzie co jeść, a jest też i komu. Poczciwa Raczkowo! — dodała wołając na przędącą opodal młynarkę, — dajcie mi kredki, zrachuję sobie na stole, wiele korczyk wydał?«
»Wzięli się młodzi do ustawiania worków, nie bez wesołości, szeptów i śmiechu, ale już bez psoty; a niewiasta rachowała pilnie, wzywając pomocy kresek, karbów i palców, i przytykając często rękę do czoła. Wtem wbiedł do młyna zadyszany pokojowiec; skłonił się głęboko, położył na stole list odpieczętowany znacznej wielkości, i powiedział: »Księżna pani przysyła waszmości to pismo, abyś go najrychlej odczytała i spieszyła do dworu. Byłaby przysłała powóz, ale wszystkie konie w robocie«. »A toż znowu zkąd? — zawołała z niesmakiem niewiasta — bodajże to! właśniem już ładu dochodziła z moim rachunkiem. Stanisławie! — rzekła do młodzieńca — przeczytajże mi waść owo pismo tak pilne. Od kogoż przecie?« »Od króla!« zawołał Stanisław, biorąc