Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czciwą kobietę za suknię. »Dajże mi święty pokój, powiedziała, co ci do tego; nie masz prawa wymagać innej płacy, tylko takiej, na jaką ugoda była«. To wyrzekłszy, poszła, a jam została u brudnego żyda. O! jakże przykrem to upodlenie było, chociaż wiele towarzyszek i towarzyszów dzieliło go ze mną, bo Abraham miał pieniądze.
Ale na szczęście moje, nie gościłam i dnia u niego; użył mnie wprawdzie i sióstr moich niegodziwie: bo spiesząc się przed wieczorem szabasu, wydał nas z tuzinem fałszywych dwuzłotówek; a nasze przymioty istotne, ich zalety zmyślone pokryły: jam się temu nie oparła, bo jakżesz to miałam uczynić? niech ludzie, co mówić umieją, wstydzą się, kiedy podobnie użyci bliźniego nie ostrzegą: mnie niemej istocie wyrzucać tego milczenia nie można... Tym więc żydowskim sposobem dostałam się do ekonoma, który mu baryłkę wódki był sprzedał. Gdy na drugi dzień stanął ów ekonom przed państwem swojem, i skórzany trzos wypróżnił, pan zobaczywszy tyle fałszywych pieniędzy, wyłajał go, mruknął pod nosem: »jaka praca, taka płaca«; i ze wstydem do biórka nas schował. Osobno włożył złą, osobno dobrą monetę, bo oko doświadczone snadnie złych od dobrych rozróżni. Rada byłam temu rozdzieleniu; przykro prawemu z fałszywym przebywać... Zaraz nazajutrz, w niedzielę, wyjęto mnie z biórka, i przeszłam w ręce wyrobnika; słyszałam, że dla mnie i drugiej takiej jak ja, cały tydzień w pocie czoła pracował, zdawało się więc, że tu szanowaną będę; owinął ci nas wprawdzie w brudną szmatę, schował za pazuchę, ale zaraz wyszedłszy z kościoła, w którym ksiądz bardzo na pijaństwo powstawał, a on bardzo płakał, przysiadł się do woza kumy i sąsiada, jadącego