Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z korczykiem zboża do Warszawki. Przyjechaliśmy późno, już było prawie ciemno. Pan mój dostrzegł jednak gałązkę choinki, wiszącą nad jednym sklepikiem, wszedł tam z kumem, a tak dobrze wywdzięczał mu się za podwodę, tak pił do niego to piwem to wódką, żem została u szynkarki. Wytoczyłam się ztamtąd po jednodniowym pobycie. Moja pani, niekoniecznie okrzesana, bardzo była skrzętna i poczciwa, pracowała od rana do wieczora, ale nie wiem wcale, dlaczego córki jedynaczki nie wzywała do pomocy, tylko kazała jej siedzieć nad książkami i zeszytami. Panna Małgorzata miała kilku nauczycieli, między innymi do francuskiego języka. Temu się dostałam, on mnie natychmiast, przyszedłszy do domu, córce sześcioletniej darował. Dotąd jeszcze nikogo moja istota tyle nie uszczęśliwiła. Ta luba dziecina skakała z radości, biegała do wszystkich, pokazywała im skarb swój; nigdym nie sądziła, aby dwuzłotówka tak wiele miała wartości. Ludwinia pewną była, że za moją pomocą całą Warszawę zakupi; idąc spać wzięła mnie ze sobą, a obudziwszy się w nocy, usnąć nie mogła, bo ją strach brał, czy złodziej po jej majątek nie przyjdzie; długo mnie tuliła do siebie, kryła w małej rączce, aż nareszcie wstała, poszła na palcach do łóżka Matki, i włożyła mnie pod jej poduszki: wtedy o skarb swój spokojna, wróciła i wnet zasnęła.
Następnego poranku wyszła z Ojcem na miasto; chcąc jej jeszcze radości przysporzyć poradził jej, aby mnie zmieniła na grosze; usłuchała go, ale bardzo się troszczyła, czy wekslarz nie będzie nad tem szkodował, iż sześćdziesiąt pieniędzy za jeden daje... Tego samego dnia pan jakiś, kilkadziesiąt dukatów u wekslarza wymieniał, i ja miejsce znalazłam w odrachowanej mu