Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ukryte? I każdy trząsał głową, ruszał ramionami, nie śmiał mówić nic wyraźnego, bo nic nie wiedział! ale rad był, żeby kto nareszcie uczynił jaki wniosek, wyrzekł jakie słówko, na którychby troskliwość sąsiedzka już śmiało budować mogła. Mnie samemu (Boże odpuść) czasem niedobre myśli przychodziły do głowy; ale po dwutygodniowej chorobie umarł Ernest, i ten, który na pogardę zasługiwać się zdawał, okazał się godnym uwielbienia; śmierć wyjawiła tkliwą tajemnicę cnotliwego życia... Nie sama miłość pracy pobudzała go do niej we dnie i w nocy nie przeze skąpstwo żył ou tak oszczędnie, nie na wydatki naganne i skryte rozchodziły się zarobione pieniądze: miał on prawdziwie piękne i szlachetne do takiego postępowania powody; żonie i synowi, których jako wyższe i lepsze od siebie istoty uważał, których kochał nadewszystko, lubo dosyć surowym dla nich się wydawał, chciał w przypadku śmierć swojej (jakby ją przewidując) byt niepodległy i miły, życie bez zchodów, mozołu, chleb pewny i łatwy zabezpieczyć. Ta była niezmęczonej jego pracy, niezmiennej oszczędności jedyna przyczyna. O! jakże to odkrycie usprawiedliwiło, podniosło w oczach naszych zmarłego Ernesta! Wspomnienie owych długich dni lata, dłuższych jeszcze nocy zimowych, pamiąć cierpliwego znoszenia tylu żarcików, twarze nasze rumieńcem wstydu okryły, serca napełniły żalem... Choć już pięć lat od tej chwili minęło, jaszcze bez rozczulenia wspomnieć go nie mogę... ta niepoznana a tak stała cnota, ta niezmęczona nie dla siebie praca, to życie całe zupełnie drugim poświęcone, i to bez żadnej chluby, pochwały, ma w sobie wielkość, która mnie przejmuje... — »Prawda, zawołałem tu, niemniej rozczulony: jakiż to był człowiek, ten Ernest, a ileż jest bez wątpienia na