Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czoszkę robić i szyć uczyła. Właśnie tu jadąc Tata mi powiedział, że pojedzie do Lublina po jedną panią niemłodą, która przy nas bawić będzie, i nauczy mnie wielu rzeczy. Zawsze ze mną rozmawia: już wiem dosyć z Pisma Świętego i z historyi powszechnej; za każdym razem jak wujaszek przyjedzie, zawsze go z jaką nową robotą albo nauką przywitam. Trzy razy u nas był od tego czasu; już teraz nie on mnie, ale ja jemu napis grobu Mamy tłomaczę; i jak był ostatni raz, powiedział mi, że widzi, żem go zupełnie zrozumiała, i że go często odczytywać muszę; bo jak on mówi, zanosi się na to, że będę kiedyś zupełnie do Mamy podobną; ja też o tę łaskę codzień Boga proszę, i o tą drugą, żebym mogła być Taty pociechą.




Tak skończyła historyę swoją Marynia; Józia, Joasia i Anielka ją uściskały, nawet Paulina, a dziewczynki powiedziały:
— O! zapewne ty nie jesteś taka szczęśliwa, jak my, ale za to my cię najlepiej kochamy!
— Ja poproszę twego Taty — dodała Józia — żebyś u nas została, jak on pojedzie do Lublina!
— A jak będzie ciepło — zawołały drugie — będziemy prosić naszych Rodziców, żeby nas zawieźli do naszej wsi: pokażesz nam grób twojej Mamy, i przeczytamy z tobą ten piękny napis.
— O dobrze! dobrze! — wołała Marynia, ściskając je wzajemnie.
Po tej historyi zupełna poufałość nastąpiła między dziewczynkami. Zadawały sobie tysiączne zapytania, a naj-