Strona:PL Klemens Szaniawski Ojciec Prokop.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  19  —

Kolei żelaznych jeszcze nie było, jedziemy tedy ekstra­‑pocztą, po tamtejszemu, co koń wyskoczy. Kazał zajechać przed sklep pierwszorzędnego fryzyera. Strzęsiony byłem niezmiernie, ale nic to! Myślę sobie: miasto, człowiek się pokrzepi, odpocznie, rozweseli. Jeszcze nas nie ostrzyżono, zajeżdża przed sklep bryczka pocztowa. — Cóż to? — pytam — dla kogo? — „A dla nas — odpowiada — wracamy.” — Ależ ja głodny jestem, zmęczony, odpocząćbym chciał. — „Ja również — odpowiada — lecz ponieważ umówiliśmy się, że pojedziemy li tylko po to, żeby nas ostrzyżono, a ta czynność właśnie się kończy, więc wracamy.” — Zmiłuj się, człowieku, nie sposób... — „Jak chcesz, dałeś słowo, jeżeli podoba ci się zmienić je, zmieniaj, ja swego nie cofam i wracam natychmiast.” Nic nie pomogły moje perswazye — uparł się; zaledwie tyle uzyskałem, że pozwolił, aby mi przyniesiono z restauracyi befszyku i butelkę czerwonego wina. Zjadłem naprędce, wypiłem i pojechaliśmy z powrotem. Sło-