Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niec świata. Przechodził przez góry, rzeki, pustynie i wszystkie miejscowości opisane w książkach... Wędrował śladami Aleksandra macedońskiego, szedł obok „Ałdod Hadoni“ i tym podobnych bohaterów; widział straszliwego zwierza „Pipernotera“... okropnego robaka, który się zwie „Lindeworim“, widział olbrzymie węże, jaszczurki...
Przebudziwszy się z marzeń, spostrzegł, że jest już późno i że czas wracać do domu. Wstał więc i poszedł. Szedł godzinę, dwie, trzy, cztery godziny — i w żaden sposób nie mógł wyjść z lasu... Włosy powstały mu na głowie z przerażenia, gdyż zapadła noc ponura, czarna jak smoła — las szumiał groźnie... i otaczał biednego wędrowca drzewami, niby milionową armią olbrzymów.
Duch w Beniaminie zamierał..
Nagle zerwał się straszny wicher, otworzyły się upusty niebieskie i ulewny deszcz siekł biednego wędrowca. Błyskawice przebiegały po niebie, jak węże ogniste; co chwila uderzał piorun, a drzewa, ledwie mogąc się oprzeć naporowi wiatru, straszliwie trzeszczały...
Beniamin zatrzymał się. Stał wobec