Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnią? Powiedz sam, Senderił, na twoje żydowstwo, czy gdyby, naprzykład, (czego Boże uchowaj) przyszedł nieprzyjaciel, czy moglibyśmy stanąć naprzeciwko niego?
— Mnie się zdaje, że nie...
— No, widzisz... a gdyby on przyszedł i tybyś powiedział do niego: — idź precz, uciekaj! bo jak nie, to zrobię do ciebie pif! paf! — to myślisz, że on tak ciebie zaraz, akuratnie posłucha?
— Po co on ma się mnie słuchać?
— Nie posłucha z pewnością; będzie to nawet wielkiem szczęściem, jeśli cię żywego z rąk wypuści... Aj! aj! wierz mi, Senderił (żebym tak zdrowie miał) jak oni sami chcieliby się nas pozbyć. Mnie się zdaje, żeśmy się im sprzykrzyli; sam słyszałem jak „starsi“ (oficerowie) mówili między sobą na mustrze: kara Boża z tymi żydami! żeby już ich raz licho ztąd wyniosło! Ja myślę, Senderił, że oni z wielką chęcią wypędziliby nas do wszystkich djabłów. Dalibóg, ja tak myślę, Senderił.
— Dlaczego nie? niech oni nas wypędzą! myślisz, Beniaminie, żebym płakał?
— Nie, nie, Senderił! ja ci powiem jasno, że to z samego początku był nieczysty