Przejdź do zawartości

Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

warzysza, koniecznie pragnął wdać się w rozmowę z rybakiem, właścicielem łódki, i zarzucić go gradem pytań, jak naprzykład:
— Spytaj-no, Senderił, tego chłopa, albo spytaj naszego kapitana okrętu, ile mil mamy ztąd do morza? Spytaj go, czy na tej rzece są jakie wyspy? Jaki rodzaj ludzi te wyspy zamieszkuje? Czy są pomiędzy nimi żydzi? Czy opłacają oni jakie daniny i czy wiedzą o rozproszeniu żydów po świecie?
Albo też Beniamin mówił tak:
— Mój Senderił, spytaj też, tak sobie, dla ciekawości, czy ten chłop wie co o górze „Gisbejn“? czy wiadomo mu o dziesięciu zaginionych pokoleniach? Czy może zdarzyło mu się słyszeć coś o nich?
Te pytania były dla Beniamina palącemi kwestyami, lecz odrobina znajomości chłopskiego języka, którą zdobył Senderił, towarzysząc swej małżonce w wycieczkach na targ, nie była wystarczającą do porozumienia się w tak ważnych przedmiotach. Targować się o kartofle, cebulę, kurę, Senderił jeszcze jako tako potrafił, lecz prowadzić rozmowy z kapitanem okrętu o rzeczach ściśle naukowych, stanowczo nie mógł.