Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T. 2.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sobek obejrzał się ku mówiącemu. Mały, sietniakowaty chłop, w górnicę odziany, jaką koło Gdowa noszą, patrzał na niego blademi oczyma z wyrazem niesłychanie wzgardliwego zdumienia; patrzał na niego, jak na człowieka, którego głupocie trzeba się aż dziwić, a którym, dla tej niezmiernej głupoty, nie można nie pogardzać. Sobek Jaworcarz zapatrzył się w oczy sietniakowatego chłopa z pod Gdowa.
Obstąpili go Górale, co na Wiśniczu siedzieli.
— Sobek! Aleś hłop!
— Tegoby i Horny Kośla nieboscyk nie zdolał!
— Ani niwtory!
— Som pon oficyr gębe ozwieźli na kwile!
— Moze ci co i podarujom z roków za tén śtuke!
— Nie widział tu jesce nik nic takiego!