Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T. 2.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Siadł na kamieniu i zanosił się od śmiechu.
— E dy... e dy... — począł mówić przerywanym od śmiechu głosem — e dy... trza béło za kolejom... e dy... kabyście go béły ozdarły... na cęści... i tak by sie do równości nie dostało... zodnej... co potrza... jedna by miała głowe... ha! ha! ha! ha!... drugo nogi... trzecio!... ha! ha! ha!... Pukne!... Pukne!... ha! ha! ha!... ha! ha! ha!...
Śmiał się, aż się na prawo i na lewo kołysał.
Róża patrzała na niego dziko szeroko rozwartemi oczyma, Ulka miała znowu odwróconą twarz, a Wiktę porwał ojca śmiech i zaczęła pokwikiwać dziwnie, nieswoim śmiechem.
Kiedy się Wodny Kuba wyśmiał do syta, oczy z łez otarł, pas na brzuchu poprawił i włosy z ramion odgarnął, wstał z kamienia i jeszcze przerywanym gło-