Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

po nik zbiérał i śniég i warzył to, a jad? I wiés, co bedzie? On teroz musi za hojco ziem przedawać, bo to przecie ig dwoje, dziecisków ośmioro, a tu ani ka siedzieć, ani co zryć. Za hojco! Mało co s tego przi nim ostanie!
Szczepanowa popatrzała na męża zdumionemi oczami.
— Scepon! Je dyjeś ty przecie z końca jesieni telo broniéł Jakóba od ognia, co cud!
— He! — potrząsnął Szczepan z dumą głową — Jo se go fciał na lepsy cas sować! Wtedej jesce w stodole nie béło nic, zyto béło w stołkak na polu, jarce, owsy w polu. A potę ludzie by sie pirwy zlecieli ratować, nie w takom noc, we mrozy. Ani by go przez hałupy telo nie dokucyło za ciepła. Jo se go sował! Na dobry cas! Spaliło sie moje, inacy nimogło być. Jedno: blizko, drugie: teroz nie powié nik, co