Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Kiebyś ty dziéwcyno nie była rodzina,
joby tego zabił, kogo byś lubiła!“

Jeszcze się Święty Józef nie osatał, co to, a tu, poznał, z trzeciej strony anielskim tenorem, ale to tak z góry, na moc, jaze hucało po niebie:

„Pobij Boze, pobij tego owcaricka,
co jego owiecki idom do wirsycka!“

Złapał się Święty Józef za głowę! Kiz to sto dziadów?! — pada. — Je coz to takiego?!
Leci ku Świętemu Piotrowi, a tu, w tem miejscu, gdzie się dusze zbawione anielskich pieśni uczyć mają, nie archanioł Gabryel pośrodku ze złotą pałeczką i trąbką stoi, tylko Zwyrtała na krześle siedzi i gra, a koło niego dusze męzkie, żeńskie i aniołowie już dość zdatnie chórem:

„Podźmy jus du domu — nocka ciémna,
oby nom niebéła — nadaremna,