Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A Jaś i Zosia patrzyli na jodłę nieruchomi, aż Jaś zapytał:
Tato? Co to?
— Świenty bedzie — odpowiedział Mudroń.
— A Świenty co?
— Świenty, dziecko, to Świenty.
— A — rzekł Jaś z przekonaniem.
— Tato! — odezwała się Zosia.
— Co dzicie?
— Jeść.
Jeść. A tu w izbie niebyło nic. Warzyło się parę grul na obiad, ale jeszcze surowe były. A zresztą niebyło nic.
Porwał Marcin Mudroń Zosię na ręce, przycisnął do siebie, a gorące łzy trysnęły mu z oczu.
— O moje biédarstwo! O moja bogacko! — mówił łkając. — Wiés, w tym haw kłocie jedlowym majontek lezy! Jus niebe Zosia nigda głodna,