Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— No to wiés — powiada mu wójt — jutro jedle zetniemé. A kaz wolis robić? U mnie, cy przi swojéj hałupie?
— O hań, przi hałupie, przi dzieciak — odpowiedział Mudroń.
Chłopi byli radzi. Najpierw radzi byli, że najbiedniejszy i to jeszcze taki strasecny biedak się wspomoże, powtóre, że taki, co mu i zazdrościć niéma co, a nakoniec, że wierzyli w Mudroniowe talenty. Przytem radzi byli, że się u nich, we własnej wsi taki znalazł, co taką rzecz sprawi, że nie trza po inyk wsiak o takiego pytać, albo aż w mieście, w Nowym Targu, majstra szukać.
— He, Mudroń biédok, ale głowe mo! — mówił Michał Klamkos.
— Biéda go wyucyła na sytko! — mówił Jakób Cisek.
— Na syćkie sposoby!
— Ej, hłopie, ale ono go wej ona-