Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

godzował! — skrzeczała przysiadając z oburzenia Zwardoniowa. — Wicie go! Obraza Pana Boga!
— Obraza Pana Boga! — powtórzyli ci i owi w tłumie.
— He, ludzie — mówił Murzański — kieby sie na wos tak wase dzieci patrzyły, jako na mnie ty sarny!
— Ej! Psie! — wrzasnęła z kolei Stękalina.
— Kumendyjo! Hy! hy! hy! Baby sie drejom! — śmiał się Murzański.
— Gazdowie! Co haw beemy długo stać? — zakrzyknął nagle Pscelarz. — Zróbmy koniec! Murzański! Bees siano do lasu lo sarnów nosował?
— Beem! Hy! hy! hy!
— A nie bees, psia wiaro jedna! My cie haw oducymé! — krzyknął Pscelarz i wyrwaną z ręki syna palicą w głowę Murzańskiego uderzył, aż mu kapelusz przeciął i krew bluznęła.