Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ze jako?
— Bo jak byś ty ka przepad, to mie macoha bedzie bić.
— Tobie?!
— Włosy mi wytardze, lica mi podrapie i do pola mie wyzenie, z rodzonego domu, z ojcyzny...
— Dałby jo jej! Na strzępki byk ozniós!
— Pokiel jeś zyw. Ale wies: zbójnikowi dziś a jutro. Ty o duse przydzies, a jo o dole. Bedzies widzioł, to ani tobie, ani mnie nie minie.
Zwiesił Jasiek głowę ku ziemi.
— To jest prowda — zaczął po chwili nizkim głosem — to jest prowda. Wesoło, ale niepewno. Cłek nika nie prześpiecny. Kiela dobryk hłopów wygineno... Za mojej pamięci jus zgineni Mardułowie, Franek i Wojtek, zginon Symek Tyrała, zginon Maciek Kubiorek, Janko Nowobilski, z Maćkowej bandy Osterwa ze Śpisa, a jesce przendzej Franek Budz, co go na Orawie chłopi powiązanego póty bili, jaz zabili. Zginon ta kiejsi i z naskiej famieliji jakiś Jendrek Walcok, co go nazywali „Sęk“, abo „Mara“. A kie Capek zacnie opowiadać! Kościami dobrych hłopów — pado — co ig obiesili po Mikułasie, po Nowym Targu, na Zam-