Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I powstał Maciek z głazu i zaczerpnął wody z potoku, a jasność jego myśli i wzroku pomnożyła się.
— Dubelt telo widzem, co prendzej — pomyślał.
I przedziwne on tam ujrzał, ten stary chłop zjawisko.
Bo opowiadał mu, gdy był młodym chłopcem jeszcze, Andrysz Michna z Kotelnicy, któremu już wówczas blizko sto lat było, o zimowych pannach, które się raz widzieć dało jego ujkowi, Szymonowi Michnie Pietrowskiemu w górach, kiedy wyzierać poszedł, czy już śniegi tajały i czy już czas wyganiać?
A był wtedy Andrysz Michna młodym chłopcem, kiedy mu to ujek Johym opowiedział...
Zimowe panny przylatują z wiatrem, z chmurami śnieżnemi od tego morza, co gdzieś daleko jest, a nigdy nie odmarza. Białe są takie, jak śnieg, twarze białe, usta białe, tylko oczy im się świecą jak szron o świcie, a włosy mają jak srebrzone. Suknie na nich białe, długie, tak się koło ciała owijające, jak pajęczyna jesienna czasem koło smreka młodego na gałęziach. Kiedy spadną na Tatry z chmurami, a dzieje się to zazwyczaj w nocy, w noc księżycową, podczas pełni, zaraz biorą się za rę-