Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ka idem? — zapytała sama siebie myślą.
Ka mie ocy poniesom — odpowiedziała sobie.
Stracem sie?...
Stracem sie!...
I znowu zapiekło ją w mózgu, ale więcej. A wraz jej się wydało, że dzwony daleko biją i jakby ksiądz śpiewał, jak nad trumną matki na pogrzebie, kiedy ją spuszczali do grobu. Coś się w niej zaczęło sprzeczać ze sobą: Hawek jest, cy hań? Cyk na pogrzebie matki, cy idem do Lilijowego?
A po za mnom co? Jest hań jaka wieś? Ludzie? domy?...
Nogi jej się zaplątały, noc zajrzała do oczu, w głowie huczał szum, jak wicher pomiędzy skały. Poczęła się chwiać, słaniać na lewo i prawo i wszystko koło niej, majaczące w zamroczy, ściany i ubocze, poczęły się chwiać i słaniać ku niej. Chmura śniegowa, Tatry, wiatr, poczęły ją cisnąć i giąć. Podobny ucisk spadł jej na piersi i ramiona, jak podczas odpustu w Matkę Boską Różańcową w ludzimierskim kościele, gdzie się tysiące ludu schodzi. Matka Boska stoi tam w ołtarzu, w złotej koronie na głowie, z Panem Jezusem na ręku. Płaszcz ma niebieski i różane lica, gwiazdy pod nogami. Zdrowaś