A ona trzęsie głową smutno, że: nie.
— Nié? — mówi on, a znać, że mu pociemniało w oczach.
— Nié.
— Nigda?
— Nigda.
— Ostatnie słowo?
— Ostatnie.
Ledwie mu głos wyszedł: Cemu? Jo cię tak kohom, jak Boskom Moc...
— Jo juz tak ostanem. Wiekuiście. Nie wydom się za nikogo.. nigda...
Odwróciła się, schyli się i poczyna dalej prać.
Chciał do niej jeszcze mówić Jasiek Mosiężny ale mu nie odpowiadała. Łzy mu się do oczu cisną, cisną, choć nie był chłop płaczliwy: zdzierżył je, nie puścił z oczu na lico, ale mu się zdawało, że mu wszystkie w serce skapały, jak widział cynę rozpaloną kapiącą we walcwerku w Kuźnicach.
Odszedł.
Ale już potem Marysia Daleka była całkiem dla niego inna. Unika go, czasem co przykrego powie, ani go o granie nie prosi, ani kiedy gra, posłucha. Tak, jakby jej co złego zrobił: wieje od niej lód.
Więc gryzło to nieszczęsnego Jaśka, bo cóż on zrobił? Że powiedział, że ją kocha? Czy ją niewolił? Czy jej się napierał ze sobą? Na jedno słowo
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu. T. 1.djvu/048
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.