Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Miarka - Kantyczki 03.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ktoć asystent ukląkł społem, * Parą grzeje osieł z wołem, * Szczera nędza z Tobą się brata.

Przyjmę ja Cię, Panie, masz u mnie mieszkanie, * Uścielę Ci w sercu mem łoże, * Lecz próżno go raję, mam w nim złości zgraję, * Jakże się pomieścisz? miły Boże, * Uprzątnąćby trzeba zbrodnie, * Abyś spoczywał swobodnie. * Któż w ciężkości duszy pomoże?

Więc do Ciebie wołam, boć ja sam nie zdołam, * Przyjmij moje westchnienie, * Niech Twe łzy obfite, zlewają sowite * Łask niebieskich strumienie, * Niechaj zmyją winy moje, * W czyste, Chryste, wnijdź pokoje, * Witaj gościu, wszystkim zbawienie.



PIEŚŃ  113.


O Jezu, nasz Zbawicielu, jedyny Odkupicielu, * Przed wieki z Ojca zrodzony, z Matki w czasie narodzony, * O Jezu.

Śliczna Ojcowska jasności, nadziejo ludzkiej słabości, * Skłoń uszy Twe litościwe, na prośby nasze troskliwe, * O Jezu.

Wspomnij Zbawicielu sobie, żeś naszej ludzkiej osobie, * Równe ciało wziął z rodzice, niepokalanej Dziewice. * O Jezu.

Toć dzień Twego narodzenia, do wszego mówi stworzenia, * Żeś nam z tronu Ojcowskiego, przyszedł dla stworzenia Swego. * O Jezu.

Przetoż dziś niebo wykrzyka, wesołość z morza wynika, * Ziemia