Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   261   —

— Taki sam młodzieniec, jak wy, ale przecież całkiem inny człowiek. Obala każdego wroga pięścią na ziemię, strzela z dyabłem o lepszą, a filut, że nie przystępuj do niego.
Wtem zaszeleściło coś za nami, oraz odezwał się jakiś głos przytłumiony.
— Uff! Old Death tutaj? Nie wiedziałem o tem. Jakże się z tego cieszę!
Stary odwrócił się z przerażeniem, dobył noża i zapytał:
— Kto tu? Kto nas tu śmie podsłuchiwać?
— Mój stary biały brat zostawi nóż swój za pasem; nie pchnie nim chyba Winnetou!
— Winnetou? Do wszystkich dyabłów! Zaiste, tylko Winnetou mógł tego dokazać, żeby niepostrzeżenie podejść Old Deatha. To sztuka, którejbym nawet ja nie potrafił!
Apacz zbliżył się całkiem i odrzekł, nie zdradzając się z tem, że mnie zna:
— Wódz Apaczów nie przypuszczał, że Old Death tu się znajduje, bo byłby już prędzej zakradł się do niego, aby z nim pomówić.
— Ależ ty narażasz się na ogromne niebezpieczeństwo! Musiałeś się przekraść przez straże, a potem aż tutaj i teraz musisz znowu powrócić.
— Nie, to nie. Blade twarze są moimi przyjaciółmi, którym mogę zaufać. Ta dolina leży na terytoryum Apaczów i Winnetou zrobił z niej pułapkę na wypadek, gdyby wrogowie chcieli tu wtargnąć. Te skalne ściany nie są takie niedostępne, jak się wydaje. Apacze zrobili wązką ścieżynę, biegnącą dokoła doliny, na wysokości kilku mężczyzn. Po lassie łatwo się tam wydostać i zejść. Moi wywiadowcy zwabili Komanczów do tej pułapki, w której ci zginą.
— Czy śmierć ich postanowiona istotnie?
— Tak. Winnetou słyszał twoją rozmowę z wodzem i przekonał się z niej, że sprzyjasz Apaczom. Powiedziałeś, jak Komancze względem nas zawinili i przyzna-