— Nie.
— Skąd wiesz tedy?
— Wiem o tem już od wczoraj.
— I nie powiedziałeś mi tego?
— Milczeć jest czasem lepiej, niż mówić. Gdybym był wczoraj powiedział, czyj karabin przemówił na polanie, nie czekalibyście spokojnie, lecz pędzili znacznie szybciej.
— Jego to strzelba przemówiła? Niech mi mój brat powie!
— Kiedyśmy przeszukiwali skraj lasu i trawę na polanie, znalazłem drzewko podziurawione od kul. Te kule pochodziły ze strzelby Old Shatterhanda; wiem to na pewno. Chciał nastraszyć czerwonych mężów i ci obawiają się teraz jego strzelby.
— Gdybyś mi był pokazał to drzewko! — Hm! Jeśli jest Old Shatterhand między tymi białymi, to rzeczywiście niema zbytniej obawy. Co mamy teraz przedsięwziąć?
— Moi przyjaciele pojadą za mną, jeden za drugim, aby Utahowie, gdyby natrafili na nasze ślady, nie mogli policzyć, ilu nas jest. Howgh!
Odwróciwszy konia, pojechał dalej, nie oglądając się, czy kto za nim podąża. —
Brzegi potoku rozstąpiły się w szereg wzgórz, okalających równinę dookoła jeziora. Równina ta była bezdrzewna, ale wzgórza stały pokryte gęstym lasem, sięgającym aż do środka doliny i okolonym przez wąski pas zarośli.
Szukając osłony poza temi krzakami i drzewami szedł Winnetou na prawo wzdłuż pagórków, które stanowiły północną granicę równiny, a dalej na zachodzie
Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 03.djvu/072
Wygląd
Ta strona została skorygowana.