Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 02.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nych wojowników, niechaj przeto zejdą nadół.
Było to tak śmieszne, że nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Czerwony powtórzył wezwanie jeszcze dwukrotnie, a kiedy i teraz nie doczekał się odpowiedzi, dodał:
— Jeśli biali mężowie nie posłuchają, zabijemy ich.
Na to odpowiedział Old Shatterhand:
— Co uczyniliśmy czerwonym wojownikom, że nas otoczyli i chcą na nas napaść?
— Jesteście psami, które zabiły naszych mężów i zrabowały nam konie.
— Mylisz się. Tylko dwu z tych drabów jest tutaj; przyszli dopiero niedawno do nas, a kiedy domyśliłem się, że są wrogami Utahów, powaliłem ich na ziemię. Oni nie umarli; wkrótce znowu się obudzą. Jeśli chcecie ich mieć, to zabierzcie ich sobie.
— Chcesz nas tylko do siebie zwabić, aby nas pozabijać!
— Nie! — Kto ty jesteś? Jakie jest twe imę?
— Jestem Ovuts-avaht, wódz Utahów.
— Znam cię. Wielki Wilk jest silny ciałem i duchem. Jest naczelnikiem Yampa-Utahów, którzy są dzielni i sprawiedliwi i nie mszczą się na niewinnych za zbrodnie winnych.
— Mówisz, jak kobieta. Płaczesz z obawy o życie. Nazywasz się niewinnym z trwogi przed śmiercią. Gardzę tobą. Jak brzmi twe imię? Jest to pewnie imię starego, ślepego psa!
— Czy Wielki Wilk nie jest sam ślepym? Zdaje się, że nie widzi naszych koni. Czy należały do Utahów? Wśród nich jest muł. Czy i ten został im skradziony?