Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 02.djvu/016

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to będziemy za słabi, aby ich odeprzeć, gdyż musielibyśmy się rozdzielić na cztery fronty. Gdyby wtedy zebrali się nagle w jednym punkcie, to mogliby nawet przedostać się przez mur.
— To prawda, ale wielu z nich zostałoby sprzątniętych. My naturalnie znaleźlibyśmy się wobec nich także prawie bez osłony.
— Pshaw! To mię nie przeraża! Czekajmy co zrobią
Zdawało się, że tymczasem trampi powzięli jakiś plan; cała ich gromada ruszyła w górę rzeki, a więc ku północy, poza obręb strzałów, padających z farmy. Tam przeszli na drugi brzeg, gdzie utworzyli gęstą ciżbę, której front zwrócony był ku bramie w murze. Dotychczas obrońcy znajdowali się po stronie wschodniej, teraz jednak Old Firehand zawołał głośno:
— Wszyscy co tchu na stronę północną! Trampi chcą uderzyć na bramę.
— Nie mogą przecież przedostać się przez nią, — odparł Blenter.
— Nie; ale gdyby do niej dotarli to mogliby z siodeł tak szybko przeleźć przez bramę mury, że łatwoby nas zgnietli tu w podwórzu.
— Przedtem jednak wieluby z nich padło!
— Lecz jeszcze więcejby pozostało! Nie strzelajcie, aż dam rozkaz; a wtedy wszyscy razem w sam środek tej kupy!
Szybko obsadzono północną część muru. Obrońcy stali częścią przy otworach strzelniczych, a częścią na podwyższeniach pomiędzy niemi. Ostatni pochylili się, aby ich nacierający nie zobaczyli za wcześnie.
Oddział ruszył galopem wprost ku bramie. Dopiero kiedy trampi znaleźli się w odległości najwyżej osiem-