Na wysokim brzegu rzeki Black-bear płonęło wielkie ognisko. Wprawdzie księżyc świecił na niebie, ale światło nie przebijało gęstych gałęzi drzew i gdyby nie ognisko, panowałaby głęboka ciemność. Płomień jego oświecał pewnego rodzaju barak, zbudowany w niezwykły sposób: u czterech drzew, stojących na rogach regularnego czworoboku, ścięto korony, a na pnie nałożono poprzeczne kloce, na których wspierał się dach, zrobiony z „clapboards“, to jest desek, ociosanych grubo z cyprysów i czerwonych dębów. W przedniej ścianie umieszczono trzy otwory, większy jako drzwi, a mniejsze jako okna. Przed tym właśnie domem płonęło ognisko, a wokoło siedziało z dwadzieścia dzikich postaci, po których widać było, że od dłuższego czasu nie stykały się z tak zwaną cywilizacją. Odzież mieli obdartą, a twarze, spalone od słońca, wiatru i niepogody, wyglądały jak garbowane; prócz noży nie nosili żadnej broni — znajdowała się zapewne w baraku.
Nad ogniskiem wisiał na mocnym konarze kocioł żelazny, w którym gotowały się potężne kawały mięsa. Obok ogniska leżały dwa olbrzymie wydrążone harbuzy z fermentującą sytką — miodem. Kto miał ochotę, czerpał z harbuza lub brał z kotła polewkę kubkiem.
Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 01.djvu/080
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
III
WALKA WŚRÓD NOCY.