Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 01.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kabiny się opróżniły — zapanowało straszne zamieszanie. Wtem światło latarni padło na wysoki brzeg; okręt zawrócił ku niemu i stanął. Spuszczono kotwicę, zrzucono pomosty i bojaźliwsi poczęli się cisnąć ku lądowi, a przed wszystkimi naturalnie trampi, którzy szybko zniknęli w ciemnościach nocy.
Na pokładzie oprócz załogi pozostali tylko Old Firehand, Tom, Droll i stary Niedźwiedź. Firehand zeszedł w głąb kadłuba, by przyjrzeć się wodzie. Po chwili powrócił ze świdrem w ręce i zapytał kapitana, nadzorującego przy ustawianiu pomp:
— Sir, gdzie jest miejsce na ten świder?
— W skrzyni — odpowiedział jeden z majtków
— Tak? A ja go znalazłem na środkowym pokładzie. Koniec zagiął się o płyty, okrywające okręt. Założę się, że przedziurawiono ścianę.
Wrażenie tych słów powiększyło jeszcze jedno odkrycie. Inżynier, który, wyprowadziwszy żonę i córkę na brzeg, powrócił, aby dokończyć ubrania, wybiegł teraz z kajuty i zawołał tak, że go wszyscy usłyszeli:
— Okradli mię! Dziewięć tysięcy dolarów! Przerżnęli gazę w oknie i wzięli je ze stołu!
Wtedy zawołał stary Niedźwiedź jeszcze głośniej:
— Ja wiedzieć! Kornel ukraść i przedziurawić okręt. Ja go widzieć — oficer nie wierzyć. Spytać czarny palacz! On pić z kornel, on pójść do salonu i myć okna; on przyjść i pić znowu, on musieć wszystko powiedzieć.
Obecni okrążyli Indjanina i inżyniera, aby ich dokładniej wybadać. Nagle od strony lądu poniżej miejsca, do którego przybił okręt, zabrzmiał okrzyk.
— To być młody Niedźwiedź — zawołał Indjanin. —