ją szybko, co oznaczało, że jest innego zdania. Wzrok jego spoczywał z upodobaniem na dziewczynce, którą ocalił. Ta zbliżyła się szybko, ujęła jego rękę w swe dłonie, uścisnęła ją i rzekła:
— Jesteś dobrym, dzielnym chłopcem. Szkoda, że nie mieszkamy blisko siebie; wnetbym cię polubiła.
On spojrzał poważnie i odpowiedział:
— Moje życie należeć do ciebie. Wielki Duch słyszeć te słowa i wiedzieć, że są prawdziwe.
— Chciałabym dać ci przynajmniej jakiś upominek, któryby ci przypominał o mnie. Czy mogę?
Kiedy chłopiec skinął głową, zdjęła z palca cienki pierścionek złoty i włożyła mu na mały palec lewej ręki. Indjanin spojrzał na pierścień, a potem na nią, sięgnął ręką pod koc, odwiązał coś ze szyji i podał jej. Był to czworokątny kawałek skóry, biało garbowany i wygładzony, a na nim kilka wyciśniętych znaków.
— Ja tobie też dać upominek — odezwał się. — To być totem Nintropan — homosza, tylko ze skóry, a nie złoto, ale gdy ty znaleźć się wśród Indjan w niebezpieczeństwie i pokazać go, to niebezpieczeństwo zniknąć. Indjanie znać i kochać Nintropan — homosz i słuchać jego totem.
Dziewczynka nie wiedziała, co to jest totem i jaką może mieć wartość, rozumiała tylko, że wzamian za pierścień dał jej kawałek skóry; nie okazała jednak po sobie rozczarowania. Była zanadto łagodną i dobroduszną, by mogła zdobyć się na obrazę przez odrzucenie jego napozór ubogiego daru; dlatego zawiesiła totem na szyji, na widok czego oczy młodego Indjanina
Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 01.djvu/067
Wygląd
Ta strona została skorygowana.