Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wciąż jeszcze uwijał się na dole, podszedł doń, podniósł strzelbę i, trzymając Meltonowi przed twarzą rewolwer, zagroził:
— Milcz, głupi ośle, bo uspokoję na zawsze twój języczek! Jeszcze słówko, a na wieki umilkniesz. Oddaj-no ten bezużyteczny gracik!
Wyjął mu z za pasa pozostałą broń i wrócił do mnie.
— Wszystko w porządku, Charley! — oznajmił. — Banda rozbrojona. Co teraz?
— Związać ich. Niechaj wejdą na górę pojedynczo, jeden po drugim, a tu się ich weźmie w łyka.
Well! Który nie wejdzie, dostanie kulką.
Zeszedł zpowrotem. Towarzyszyli mu Winnetou i Dunker, który uprzednio przekazał Żydówkę jednemu z Nijorów. A także zszedł Bystre Oko, aby ociągających się przymusić groźbą do posłuszeństwa. Zresztą, większość Mogollonów postępowała rozsądnie; widzieli, że wszelki opór będzie daremny i dlatego dobrowolnie oddali się w niewolę. Mniej rozsądni musieli iść za tym przykładem. Spętano jeńców nader szybko, każdego własnem lassem, i ułożono ich na trawie. Naostatek przyszła kolej na Jonatana.
Ciskał dokoła siebie dzikie, bezbrzeżnie wściekłe spojrzenia. Rozglądał się za środkami ratunku. Byłby jednak ślepcem, gdyby nie widział, że wszelka próba może jedynie wystawić jego życie na niebezpieczeństwo. W pewnej chwili postąpił trzy, cztery szybkie kroki po skarpie, ale Judyta krzyknęła głosem pełnym trwogi: