Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przypomina pani sobie zapewne, jakeś radośnie się z nim przywitała.
— Więc — więc — więc pan nas szpiegował? — przyznała się wreszcie, acz pośrednio. — Gdzieżeś się pan ukrywał?
— Pod drzewami, z tamtej strony wody, wprost naprzeciw pani. Słyszałem każde słowo i postanowiłem powiedzieć pani dzisiaj dzieńdobry.
Szarpnęła się i obrzuciła mnie wściekłem spojrzeniem. Melton, rozzłoszczony, że Judyta dała się podejść, obrzucił ją dobitnemi wymówkami. Poczem zwrócił się do mnie:
— Do mnie nikt się tak blisko nie podkradnie.
— Myli się pan wielce, master Melton. Mógłbym dowieść czegoś wręcz przeciwnego.
— Proszę!
— Nie mam na to czasu. Chcę tylko na jedno wrócić pana uwagę. Swego czasu na okręcie, w drodze do Tunisu, Winnetou pod pana bokiem otworzył kufer i wyjął sekretne papiery, które następnie przeczytaliśmy w naszej kajucie. Wydobył klucz z pana kieszeni, z ubrania, które pan nosił na sobie.
— Nie może być!
— A przecież było. Potem włożył papiery napowrót do kufra, a klucz do kieszeni pana. Czy nie jest to przedsięwzięcie trudniejsze od zwykłego szpiegowania? Mógłbym panu więcej powiedzieć, ale na te-