Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie znać pani, łaskawa pani? — zapytał, opanowując się. — Raczejbym siebie samego nie znał.
Pani, łaskawa pani! — zawołała, klaszcząc w dłonie i srebrzyście się śmiejąc. — Ach, przypominasz sobie zapawne, że moja matka jest hrabianką de Rodriganda?
— No tak — odpowiedział zakłopotany.
— Kurcie, dlaczego dawniej nie pamiętałeś o tem? Byłam Różyczką, a ty byłeś Kurtem, — tak było i tak zapewne będzie. Albo może pan porucznik wzbił się w dumę od czasu, gdy go zamianowano oficerem gwardji, jak słyszałam?
Teraz dopiero obejrzała Kurta badawczo. Zniknął uśmiech szelmowski, który wyrył dwa dołki w policzkach, i ustąpił miejsca życzliwemu rumieńcowi.
Kurt opanował wzruszenie. Spoglądając na Różyczkę wiernem, błyszczącem okiem, uchwycił jej rękę i rzekł rozpromieniony:
— Dziękuję ci, Różyczko! Jestem nadal dawnym Kurtem, gotowym iść dla ciebie w ogień, lub walczyć z całą armją wrogów.
— Tak. Zawsze się poświęcałeś dla płochej, niewdzięcznej Różyczki. Nie każę ci wejść do ognia, ani walczyć z całą armją wrogow, aczkolwiek dziś właśnie powinnam wręczyć swemu wiernemu rycerzowi miecz do ręki.
— Czy to możliwe, Różyczko? Czy ktoś cię obraził? — zapytał z błyskiem w oczach.
— Trochę — odpowiedziała.
Teraz odezwał się don Manuel:
— Kto cię obraził? Kto, moje dziecko?

72