Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawet o tyle, że nie wybiorę pasażerki zwyczajnej dorożki.
— Dziękuję! — rzekł zadowolony Ravenow. — Ile czasu dajesz mi do zdobycia nieznajomej?
— Pięć dni, licząc od dzisiejszego.
— Zgoda! A więc taniec może się rozpocząć; czasu mam wiele!
Ravenow podniósł się i założył szablę. Prawie nie było poznać, że pokutuje w nim duch wina. Stanął z tak pewnym, drwiącym uśmiechem na ładnej twarzy, że patrząc nań, nie można było wątpić, iż potrafi wykorzystać swoje zalety.
Od tej chwili w pokoju zapanowało naprężone oczekiwanie.
Oficerowie stanęli u okien i obserwowali przejeżdżające powozy. Którą damę wybierze Golzen? Nigdy jeszcze nie było takiego zakładu. — Wspaniałe! Szykowne! Nieprawdopodobne! Niezwykłe! Zuchwałe! — Takie okrzyki zakłócały milczenie, aż wreszcie pewien drobny oficer, podszedłszy bliżej do okna, zawołał:
Ach, cudowna! Prawdziwa piękność!
— Gdzie? — zapytano.
— Tam, na rogu, w powozie.
Ach, na Boga, masz słuszność! — zawołał inny. — Kto to być może?
Powóz nadjeżdżał stępa. Siedziała w nim starsza dama i młode dziewczę o dopiero rozkwitłej urodzie. Twarzyczka jej miała delikatny rumieniec młodości; jej piękne, gęste włosy spadały w dwóch długich warkoczach. Rysy miała czyste, dziecięce i szczere.

53