Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Stanowczo — odparłem. — Dlatego chcemy je umieścić na właściwem miejscu. Nie sypiała pani wszak tutaj w kuchni.
— Owszem!
— Na drabinie?
— Na drabinie? Jak pan to rozumie?
— Mam naturalnie na myśli drabinę, której szukamy. Poza tem nie zadałem jeszcze pani wielce ważnego pytania. Gdzie jest młody sennor, który tu był uwięziony?
— Nie wiem. Pytajcie o to mężczyzn.
— A jednak wprowadzono go do pani mieszkania.
— Nic o tem nie wiem!
— Jeśli sennora istotnie nie wie, to my pani powiemy. Ten pan siedzi pod pani łóżkiem.
Rzuciła się na łóżko i zawołała:
— Nikt tu nie ośmieli się zbliżyć! To grubjaństwo, to ordynarne bezeceństwo!
— Podnieś się, sennora!
— Nie! Ustąpię tylko przed przemocą. Już raz chciał mnie pan wychłostać. Uczyń to teraz!
Niechętniebym użył przemocy, ale cóż miałem czynić z tą zawziętą niewiastą? Wszelako wyręczył mnie Winnetou, który mimo poważnego charakteru, miewał pomysły wesołego chochlika. Rzekł:
— Jeśli squaw nie zejdzie z własnej woli, spłóczemy ją wodą.
Wziął wielkie gliniane naczynie, tak ciężkie,