radzie starszych. Mój brat Winnetou pojedzie ze mną, aby przemawiać na zebraniu. Moi wojownicy będą dumni też z obecności mądrego i mężnego Shatterhanda.
— Chętniebyśmy natychmiast z tobą pojechali, — odrzekłem — ale śpieszy nam się do Mogollonów.
— Do nich, do wrogów mego plemienia? — zapytał zdumiony.
W krótkich słowach, wyjaśniłem mu powód. Namyślając się, opuścił powieki i rzekł:
— Moi bracia mogą przecież jechać ze mną. Skoro zły biały, którego zwą Melton, schronił się pod opiekę Mogollonów, zostanie przy nich na pewno.
— A jeśli odmówią mu obrony?
— Wówczas uda się do Jasnej Skały, aby czekać na swoją squaw.
— Ta już wyruszyła w drogę. Może się jutro z nim spotkać. Widzisz zatem, że nie wolno nam tracić czasu.
— Widzę istotnie. Mój brat Shatterhand powiedział, że Melton opuścił pueblo na koniu?
— Tak.
— Ale nie w powozie?
— Nie.
— Czy była przy nim biała squaw?
— Jeszcze nie teraz.
— I woźnica?
— Nie.
Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/144
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.