Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czekać?! Poco? Dotrzymałem słowa, więc musisz mnie puścić zgodnie z przyrzeczeniem!
— Przyrzekłem i spełnię obietnicę! Ale czy mogłeś mi powiedzieć, o której godzinie schwytamy tych trzech wojowników?
— Nie.
— Tak samo ja nie potrafiłem określić godziny, o której możesz odejść. Musisz tu jeszcze zostać!
— Może mnie również uważasz za jeńca?
Wódz mruknął:
— Milcz, śmierdzący kujocie. Stul pysk!
Melton natychmiast wrócił na swoje miejsce Czerwonoskóry mówił spokojniejszym tonem:
— Obiecałeś mi Winnetou i Old Shatterhanda, muszę się zatem przekonać, czy to oni w istocie.
Zwracając się do Winnetou, obejrzał go płomiennem spojrzeniem i zapytał:
— Jak się nazywasz?
— Jestem Winnetou, wódz Apaczów.
— A jak ty się nazywasz? — zwrócił się do Englishmana.
— Nazywam się Bothwell.
— To imię nie rozległo się jeszcze w żadnym namiocie i żadnym obozie.
Następnie podszedł do mnie, wraził we mnie spojrzenie i zapytał:
— Czy ciebie nazywają Old Shatterhandem?
— Tak.
— Jesteś wrogiem Komanczów?