Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Trwało to niespełna trzy minuty, poczem zapanował spokój. Leżała na nas warstwa piasku, wysoka na osiem do dziesięciu cali. Lecz powietrze było czyste i jasne. Podnieśliśmy się i zaczęli wdychać je z rozkoszą.
Na południu ujrzeliśmy niezwykły widok. Mimo że powietrze było czyste i jasne, zamiast nieba widniała tam rozległa równina piaszczysta, na której krańcu wznosiło się wysokie, suche drzewo, prawie bez, gałęzi.
— Fata morgana! — zawołał Emery.
— Tak, jest to złudne odbicie Llano estacado które często następuje po burzy, lub ją poprzedza, — odparł Apacz.
— Spójrz, — dodałem — widzimy okolicę, leżącą na południu. Ludzie zaś, znajdujący się teraz na północy, widzą nas, lub może widzieli przed burzą. Miraż powstaje dzięki dwom rozmaicie nagrzanym warstwom powietrza, o różnej gęstości, i objawia się w sposób rozmaity. Ale zwróćmy raczej uwagę na nasze wierzchowce! Zmęczenie, spiekota a potem zimno, burza i ponowny żar, to wszystko musiały przebyć. Trzeba je tymczasem nacierać, a później dopiero spróbować, czy zdołają powstać i kontynuować jazdę.
Tak się też stało. Po kwadransie konie mogły powstać. Wsiedliśmy i jechali dookoła dziesięć minut, aby zapobiec zbytniemu zesztywnieniu ich członków. Nie powinny były jeszcze pić. Uwolniliśmy murawę od piasku i pozwolili wierzchowcom popasać.