Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że pozwolił się udusić! Przecież widziałeś wtenczas Old Shatterhanda w forcie Uintah?
— Tylko przelotnie. Zabawił tam zaledwie pół godziny; posłyszawszy co się stało, wyruszył zaraz w pościg. Stałem właśnie przed drzwiami sklepu i słuchałem opowiadania sąsiada, gdy on przejechał przed nami.
— Jeśli tak, to nic dziwnego, że go dzisiaj nie poznałeś.
— Dzisiaj?! — zapytał strażnik w tonie najwyższego zdumienia. — Co pan chce przez to powiedzieć? Chyba nie, że ten tak zwany buchalter jest Old Shatterhandem?!
— Tak; to chcę właśnie powiedzieć!
— Jaka omyłka! Ten człowiek i Old Shatterhand! Kto tego myśliwego widział choćby tylko zdaleka, w szybkiej jeździe, ten przyzna zaraz, że nie może mieć nic wspólnego z naszym pisarzem!
— A jednak jest tak, jak mówię! Zmiana czasu i miejsca, inne ubranie, to wszystko sprawia, że go nie poznajesz!
— To niemożliwe zupełnie, absolutnie niemożliwe! Ten człowiek z miną półgłówka, który śpi w kabinie Herkulesa miałby być Old Shatterhandem?! Sir, uwierzę we wszystko, co mi powiecie, tylko nie w to; nie, nigdy!
— Mam niezbite dowody! Czy widziałeś jego karabin?
— Nie! Zdaje się, że posiada dwa; tkwią w płóciennym futerale.
— Są dwa, a wiadomo ogólnie, że Old Shatterhand zawsze ma ze sobą swoje obydwie strzelby: niedźwiedziówkę i sztuciec Henry’ego, którym równych nie znajdziesz! Zauważyłem jeszcze w hotelu, że starał się ukryć je przede mną; to też poprosiłem gospodarza, który