Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak; ale bardzo uprzejmie proszę zauważyć, że nie jestem pudlem, i że nawet pudel nie zawsze zostaje schwytany. Czy pan nie spostrzegł, że namiot został sporządzony z wielkiego żagla rezerwowego?
— Nie wiem, jak nazywają się wszystkie żagle, widziałem jednak, że ten nietylko wystarczył w zupełności na namiot, lecz jeszcze poza nim zwija się we walec. Wobec tego być może, że jest to wielki żagiel.
— I ja tak myślę. Na namiot wystarczyła połowa żagla. Druga została zwinięta poza namiotem. Pod tym kłębkiem jest dość miejsca dla człowieka i jeśli pan nie ma nic przeciwko temu, będę tam dzisiaj nocował.
— Czy pan się wściekł? Odkryją pana, skoro tylko zakaślesz, albo kichniesz!
— Nie będę kasłał, ani kichał!
— Pan jest zbyt pewny siebie. Nawet, gdyby pana nie pochwycono, będziesz się trudził nadaremnie! Przedewszystkiem nie wiesz pan, czy namiot jest rzeczywiście przeznaczony dla mormona, a gdyby nawet przypuszczenie okazało się prawdziwe, to jeszcze nie ma pan najmniejszej pewności, czy strażnik okrętowy tam przyjdzie?
— Na to nie mam już rady, choć jestem zdania, że mój trud nie spełznie na marne. Mam takie przeczucie, a doświadczenie pouczyło mnie, że przeczucia rzadko mnie mylą.
— No, jeśli tak, to nie chcę panu ani doradzać, ani odradzać. Jeśli pan za swój pomysł pozbiera tęgie, marynarskie kije, to nie mnie będą plecy piekły!
Muszę przyznać, że Herkules miał poczęści słuszność; mimo tego, pchało mnie coś poprostu, ażeby za-