Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeśli tak, to zgodziłbym się w tej chwili; — chciałbym tylko wiedzieć, czy rzeczywiście zasługuję na takie wynagrodzenie?
— Niepoprawny Europejczyk z pana! Dla mnie, jako dla świętego ostatnich dni jest najważniejszą rzeczą bogobojność i sprawiedliwość; pan jednak przesadza w uczciwości. Wy, w Europie, jesteście przecież osobliwymi ludźmi!
— Może być, sennor, niech pan jednak zauważy, że nie odrzucam pańskiej propozycji. Jadę z panem, jednak umowę podpiszę dopiero wtenczas, gdy przekonam się, że zasługuję na ofiarowaną mi zapłatę.
— Co za niedorzeczność! Ale jeśli pan nie chce inaczej, to niech i tak będzie. Ile posiada pan pieniędzy? Ponieważ pan tylko warunkowo ze mną jedzie, więc nie mam obowiązku za pana płacić. Mogę panu ofiarować tylko wolny przejazd na naszym okręcie, poza tem nic więcej.
— Poprzestaję na tem; na szczęście mam jeszcze kilka pesów, które zapewne wystarczą na czas, dopóki nie dostaniemy się do hacjendy.
— Ale tak, jak pan jest teraz odziany, nie mogę go wziąć ze sobą. Czy może pan wytrzasnąć sobie jakieś nowe ubranie?
— Tak, gdyż przy obecnym gorącu kupuje się tylko odzież lekką i tanią.
— Więc niech pan załatwi to wszystko jutro rano, ażebym nie czekał na pana. Teraz dobranoc!
Skinął głową i, nie podając mi ręki, poszedł do swojego hamaku. Dzieci już spały; sennorita Felisa chrapała; donna Elvira drzemała także, ciężko oddychając;