Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i serce moje silnie zabiło... jak gdyby mógł być tutaj.
Mgła tymczasem podniosła się i rozeszła, a przedemną odkrył się nowy, nieznany mi świat.






Rozdział XX.

Miasto nasze leżało o pięć godzin jazdy od Londynu. Było nieco po południu, gdy kareta zaprzężona w czwórkę znalazła się wśród targowego zgiełku Londynu.
W tych czasach my Anglicy za zdrajcę uważaliśmy każdego, który wątpił w to, że nasz kraj i wogóle wszystko co nasze — piękne. Nie mniej, choć mnie przerażała odległość Londynu, wciąż rozmyślałem, czy też nie jest cokolwiek bezkształtny ze swemi krzywemi, wązkiemi i błotnistemi uliczkami.
Pan Dżaggers przysłał mi poprzednio swój adres; mieszkał za Smizfildem w pobliżu pocztowej stacyi. Mimo to woźnica najętej przezemnie dorożki, tak dokładnie mnie w niej upakował, podnosząc za mną cały szereg stopni, jakbyśmy mieli conajmniej przejechać z pięćdziesiąt mil angielskich. Gdy gramolił się na kozioł, co zajęło mu niemało czasu, zauważyłem, że kozioł był pokryty stoczonem przez mole, spłowiałem, grochowego koloru suknem, zmienionem w prawdziwe łachmany.