Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na poduszki swą głowę, nie bacząc na to, że potępił nieszczęśliwego bliźniego, nie wysłuchawszy nawet jego tłomaczenia?
Zaczynaliśmy myśleć, że pan Uopsel nie był w rzeczywistości takim, za jakiegośmy go przed chwilą mieli.
— I ten człowiek — ciągnął dżentelmen, wskazując palcem pana Uopsela — ten sam człowiek może być wezwanym na sąd w charakterze przysięgłego w podobnej sprawie. A rozstrzygnąwszy o takiem przestępstwie, wróci na łono swej rodziny i spokojnie złoży głowę na poduszki, zapominając o tem, że naruszył daną przez się przysięgę, że będzie uczciwie i sprawiedliwie rozstrzygał stosunek między najmiłościwszym królem a obwinionym i wyda sąd sprawiedliwy. Niech mu Bóg przebaczy!
Wszyscy byliśmy głęboko przekonani, że nieszczęśliwy Uopsel zaszedł cokolwiek zadaleko i że lepiej mu było zrzec się swej niepewnej karyery, póki jeszcze nie zapóźno.
Nieznajomy dżentelmen z bezsprzecznym wyrazem tryumfu i z taką miną, jakby znał tajemnicę każdego z nas, która mogłaby sprowadzić kiepskie rezultaty, jeżeliby ją zechciał zdradzić, wyszedł z za krzesła i stał między dwiema ławami, naprzeciw ognia; lewą rękę trzymał w kieszeni i gryzł paznokieć wskazującego palca prawej ręki.