Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzruszenia. Zdawało się, że nieznajomy rad był z tego, że go nie zauważono i trzymał się na boku, spuściwszy oczy. Bolesny wyraz jego twarzy stanowił żywy kontrast z radosnym wyglądem pozostałych. Bystre oczy ciotki Marty spostrzegły go prędzej niż inni. Podeszła natychmiast do niego i zaczęła rozmawiać; potem zwróciła się do obu sióstr i szepnęła coś Merion na ucho. Ta zmieszała się, ale wkrótce przyszła do siebie i wahając się poszła wraz z ciotką do nieznajomego. Rozmowa zaczęła się toczyć między trojgiem.
— Panie Briten — rzekł adwokat, sięgając ręką do kieszeni i wyjmując stamtąd jakiś urzędowy papier — witam cię jako jedynego i wyłącznego właściciela dzierżawionej przez pana ziemi i domu z oberżą, w którym teraz mieszkasz i który utrzymujesz pod nazwą „Muszkatułowej tarki“. Żona pańska, która straciła miejsce z winy mego klienta, pana Wardena, za to obecnie otrzymuje z jego łaski inne miejsce. Proszę o wasz głos na następnych wyborach.
— Przepraszam, czy nie stracę prawa głosu, jeśli zmienię godło, panie? — zapytał pan Briten.
— Naturalnie, że nie — odpowiedział adwokat.
— To niech pan wstawi z łaski swojej — rzekł pan Briten, podając mu z powrotem papier — jeszcze dwa słówka: „i naparstka“, a ja zamieszczę oba te zdania na ścianie w ogólnej sali zamiast portretu żony.