Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dowiesz się całej prawdy o Merion, moja droga — odpowiedział.
— Tylko prawdy — błagała — i teraz nic już nie będziecie ukrywali przedemną, Alfredzie? obiecałeś.
— O tak.
— I to będzie dziś? Popatrz, jak szybko słońce zachodzi.
Objął ją i rzekł, patrząc jej prosto w oczy:
— Ale prawdę usłyszysz nie odemnie, lecz z innych ust.
— Z innych ust! — szepnęła.
— Tak. Znam ciebie i całą siłę twego uczucia; powiedz, czyś gotowa znieść próbę? Masz słuszność — czas nastąpił. Nabierz sił, Grez; zwiastun już u drzwi.
— Jaki zwiastun? — zapytała. — Cóż powie?
— Nie mam prawa mówić. Dałem słowo, że będę milczał — odpowiedział poważnie, — rozumiesz?
— Boję się — nie śmiem rozumieć! — wyszeptała Grez.
Zadrżała, widząc jego wzruszenie i poważny wygląd; schyliwszy głowę na jego ramię, prosiła, by pozwolił jej przez chwilę zebrać siły.
— Zbierz siły, żono, słońce już prawie zaszło; czyś gotowa spotkać zwiastuna? Oto i on!