Strona:PL Karol Dickens - Opowieść wigilijna.djvu/011

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zabawy, przyjemności, jedynym dniem, w którym wszyscy ludzie, mężczyźni, kobiety i dzieci, otwierają dobrowolnie serca, cieszą się, radują, zapominają o różnicy majątku i stanowiska, i widzą tylko w bliźnich braci i towarzyszów podróży na drodze do wieczności. Dlatego też chociaż dzień ten nie przyniósł mi nigdy w zysku ani złota, ani srebra, wielem mu winien dobrego, i wiele się jeszcze po nim spodziewam, dlatego to z radością wykrzykuję: „Niech będą pochwalone Święta Bożego Narodzenia.“
Buchalter, przysłuchujący się z piwniczki, pomimowolnie przyklasnął, lecz spostrzegłszy natychmiast, że popełnił niedorzeczność, schwycił w pomieszaniu cęgi, chcąc niemi poprawić ogień i zagasił zupełnie ostatnią iskierkę.
— Niech ja cię raz jeszcze posłyszę — zawołał z gniewem Scrooge do buchaltera, — to na powinszowanie Świąt Bożego Narodzenia natychmiast cię wypędzę! Co do pana — rzekł, zwracając się do siostrzeńca, — znakomitym jesteś mówcą. Dziwię się, że dotychczas nie zasiadasz w parlamencie.
— Nie gniewaj się, wujaszku — oto wiesz co — lepiej przyjdź jutro do nas na obiad.
Scrooge się zaperzył. — Idź mi do d... Tak, idź do d... — zawołał z uniesieniem.
— Ależ dlaczego, mój wujaszku?... dlaczego?...
— Pocoś się ożenił? — zapytał Scrooge.
— Byłem zakochany.
— Byłeś zakochany! — mruknął Scrooge. — Głupstwo — głupstwo. Dobranoc.