„Jeżeli sądzono nam kiedy będzie wrócić do ojczyzny“, powiedziała panna Pross, „możesz być pan przekonany, że wiernie powtórzę pani Cruncherowej wszystko, co mogłam zapamiętać i zrozumieć z tego, co pan tak przekonywująco mówił. W każdym razie, możesz pan być pewny, że zaświadczę, iż mówił pan bardzo poważnie w tej strasznej chwili. Ale teraz, błagam, zastanówmy się! Szanowny panie Cruncher, namyślmy się!“
A madame Defarge szła ulicami Paryża i była coraz bliżej, coraz bliżej.
„Gdyby pan tak wyszedł przede mną“, mówiła panna Pross, „i zatrzymał pojazd i konie, by tu nie podjeżdżały? Poczekałby pan gdzie na mnie. Czy tak nie byłoby najlepiej?“
Pan Cruncher był zdania, że tak będzie najlepiej.
„Gdzie mógłby pan na mnie zaczekać?“ spytała panna Pross.
Pan Cruncher był tak roztargniony, że nie przyszło mu na myśl inne miejsce z wyjątkiem Temple Bar. Niestety Temple Bar odległe było o setki mil, a madame Defarge była już bardzo niedaleko.
„Przy drzwiach katedry“, zaproponowała panna Pross. „Czy byłoby to bardzo nie po drodze, gdyby czekał pan na mnie przy drzwiach katedry, między drugą i trzecią?“
„Nie, proszę pani“, odpowiedział pan Cruncher.
„Więc, jak przystało na najlepszego z ludzi“, powiedziała panna Pross, „idź pan na pocztę i zarządź tę zmianę“.
„Widzi pani, waham się“, powiedział pan Cruncher, kiwając głową, „czy zostawić panią samą. Niewiadomo co się może stać“.
„Bóg świadkiem, niewiadomo“, odrzekła panna Pross. „Ale nie bój się pan o mnie! Zabierze mię pan o trzeciej lub coś koło tego — jestem pewna, że bezpieczniej odjeżdżać stamtąd niż stąd. Jestem tego pewna! Tak! Niech Bóg czuwa nad panem, panie Cruncher! Pomyśl pan, nie o mnie ale o tych, których życie zależy od nas!“
Ta przemowa, jak również silny uścisk panny Pross, która obiema rękami ujęła dłoń pana Crunchera, wpłynęły na jego decyzję. Kilkakrotnie kiwnąwszy jej zachęcająco głową, pan Cruncher wyszedł natychmiast, by poczynić odpowiednie przygotowania, i zostawił pannę Pross samą, z tem, że wyjdzie po nim zgodnie z umową.
Wielką ulgą dla panny Pross było zachowanie tych ostrożności, które już realizowano. Drugą ulgę przyniosła jej konieczność doprowadzenia do porządku swojej powierzchowności, by nie zwracała niczyjej uwagi na ulicy. Spojrzała na zegarek. Wskazywał dwadzieścia minut po drugiej; nie miała czasu do stracenia, musi być natychmiast gotowa.
Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom II.djvu/146
Wygląd
Ta strona została skorygowana.